sobota, 28 sierpnia 2010

Dzien 25

Dnia 25 doturlalismy sie do Kotoru. Kotor mial bardzo burzliwa historie. Byl przekazywany z rak do rak i ciagle rozudowywany. Misteczko jest uznawane za druga po Dubrowniku perle na wybrzezu Adriatyku. Znajduje sie na liscie Unesco jako swiatowe dziedzictwo kulturalne i przyrodnicze. Starowka obwarowana murami obronnymi, ktore wioda na zbocze gory. Pelne malych, waskich uliczek z charakterystycznymi wyslizganymi, brukowanymi chodnikami. Bez mapy lub przewodnika ciezko sie nie pogubic w labiryncie tych uliczek. Najlepiej wejsc brama od strony portu nad ktora widnieje data wyzwolenia miasta - 1944 r. Pierwszy na wejsciu jest plac, na ktorym stoi charakterystyczna wieza zegarowa. My zwiedzilismy starowke z mapka, ale nieco chaotycznie i na lekkim spontanie. Odpuscilismy sobie wlazenie po 1500 schodkach, ktore podobna sa duza atrakcja za 2 euro :).

Po zwiedzeniu Kotoru pojechalismy dalej w kierunku Cetinje - dawnej stolicy Montenegro. Przejezdzalismy waskimi drozkami w okolicach masywu gorskiego Lovcen ( bardzo malownicze miejsce ). Dotarlismy do malej miescinki w ktorej bylo sporo opuszczonych domow. Prawdopodobnie wplynelo na to trzesienie ziemi. zwiedzilismy sobie jeden z takich domkow i stwierdzilismy, ze chetnie bysmy go przygarneli. Chcielismy skorzystac z toalety, ale troche ciezko bylo ja zlokalizowac bo domki byly pozbawione scianek dzialowych :). Abstrachujac od tego, bardzo urodziwe miejsce - w sam raz na dacze. Minelismy jeszcze pare serpentynek i wjechalismy na droge prowadzaca do mONASTYRU W oSTROGU. Na trasie na ktorej ja prowadzilam samochod bylo mnostwo policji i jeden z policjantow usmiechnal sie do nas z zza krzaka, pomachal lizaczkiem i trzeba bylo zjechac. Na poczatku nie wiadomo bylo zupelnie o co mu chodzi, bo predkosc nie byla zawrotna. Jednak, gdy zaczal cos mowic o poczcie i 30 euro zaczelo sie robic nieciekawie. Troche pousmiechalismy sie pomachalismy rekami i okazalo sie, ze chodzi o niezapalone swiatla. Na szvczescie moj urok osobisty sprawil, ze ruszylismy dalej bez mandatu. Wszystko przez Albanie, w ktorej moznabylo tak naprawde i pod prad jezdzic jakby sie chcialo i swiatla tez malo kto mial tam zapalone. Najczesciej dwusladowce mialy jedno swiatelko migajace na dodatek.

Droga do klasztoru to byla mieszanka zachwytu z duza dawka adrenaliny. Jeszcze nie pokonywalismy takiej trasy nasza westka. Droga stroma i kreta. Stwierdzam, ze Pantokrator to przy tym pikuŚ. Ledwo sie miescil jeden samochod, a co dopiero sie z kims minac. Za nami ciagnal sie jakis volkswagen golf, w ktorym siedzialo dwoch czechow, ktory z szerokimi usmiechami obserwowali jak michal sie napina przy kazdym zakrecie, a ze zakrety 360 stopni to ja z kazdym zakretem widzialam jak sie ciesza :). Po drodze mienelismy tez jeden dzwon i jedna zepsuta chlodnice. Po paru kilometrach dojechalismy zzipiala westka na sama gore.

Klasztor w Ostrogu to jeden z najbardziej niezwyklych prawoslawnych klasztorow na Balkanach. Wbudowany zostal we wneke skalna na wysokosci 900 m. npm. Monastyr ciekawszy jest napewno z zewnatrz niz wewnatrz. W srodku mozna jedynie zobaczyc pare mozaik na scianach. Warty jest zobaczenia glownie przez niezwykle otoczenie.

Zaczelo robic sie ciemno jak to zwykle bywa pod koniec dnia, wiec zjechalismy kawalek w dol i zatrzymalismy sie w zatoczce w gorach. Wzielismy prysznic, zrobilismy pare swietlnych fotek i spac. Noc byla ciezka, bo strasznie wietrzna, ale przynajmniej bezkomarza.

PS: Slad po ukaszeniu muchy postepuje. Dzisiaj zrobilo sie czerwone i swedzi...   






















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz