Michal plywal, a ja sie oddalam lekturze Zapolskiej co i rusz zerkajac czy go gdzies za bardzo nie zwiewa oraz sluzac startowaniem iladowaniem kajta. Moj wzrok przykul mily obrazek faceta ktory zatrudnil 3 swoich synkow do noszenia kajtowego sprzetu. W koncu im wczesniej tym lepiej. Przyzwyczaja chlopakow.
Poplywalimy, wychylylymy 3 litry wody, poplazowalimy.
Ja oddalam sie kapieli i im dluzej zyjemy w takich polowych warunkach, wiem ze wstyd trzeba schowac w kieszen :).
Wieczorkiem zrobilismy sobie po raz drugi zapas spaghetti na 2 dni :). Smakowalo wysmienicie z winkiem. Zasiedlismy do blogowania az tu nagle.....i tu uwaga....najwieksza atrakcja wieczoru :) - ktos nam puka w westke, a to jakis grek z wloszka zakopali sie w piachu samochodem. Nasza westka tak uprzejma i pomocna raczyla wyciagnac na lince cichociemna parke :)
Jutro troche plywanka i w dalsza droge ruszamy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz