Dzisiaj wczesna pobudka i jazda po mechanikach i szrotach. Wszystko zaczęło zawodzić, ale nie traciliśmy nadziei. Podjeliśmy ryzykowną decyzję, aby ruszyć do miasta obok (Aubagne 17km od naszego La Ciotat), w którym jest serwis VW. Była to najgorsza jazda samochodem jaką przeżyliśmy - autostradą 30/h, poboczem ze smażącym się olejem - koszmar. Z wielką nadzieją weszliśmy do środka, ale okazało się, że najbardziej oczywiste miejsce na naprawę nie jest takie oczywiste. Jedyną odpowiedzią było to, że nasz samochód jest za duży i nie zajrzą nam do silnika :(. Na szczęście to miasteczko okazało się istnym zagłębiem machaników :), ale znowu albo nie chcą albo full. W końcu trafiliśmy do wymiany opon i tam pomocni francuzi wzięli sprawy w swoje ręce i wyszukali nam 3 szroty, w których były silniki do naszej westki. UFFFFFFFFF troszkę stres zszedł. Z euforią ruszyliśmy dalej coby znależć owe miejsca. Pech chciał, że przez pomyłkę znowu znaleźliśmy się na autostradzie, a najbliższy zjazd dopiero za 7 km :(. Prędkość znowu 30km, ludzie trąbią, hamuja, gestykulują, samochód ledwo zipie. Udało się jednak dotrzeć do celu. Szrot ogromny, pracowników dużo i oczywiście nikt po angielsku. Jakimś cudem udało nam się dogadać, że chodzi o wymianę silnika. Znowu konsultacje, machanie rękami, gesty, miny. Samochód przyjęty. Od jutra pracują nad wymianą na silnik SEATA 1.9. Znowu niepewność i stres, ale przynajmniej ogarnięte. Zostawiliśmy zepsutą westę pod warsztatem i pojechaliśmy z Kubą i Karo na plażę, żeby się trochę ochłodzić, bo każdemu już czacha parowała z gorąca.
Wieczorem wróciliśmy w okolicę szrotu i ulokowaliśmy się tam na spanie.
Wieczorem wróciliśmy w okolicę szrotu i ulokowaliśmy się tam na spanie.
minki macie całkiem wesołe jak na wymianę silnika w samochodzie :D
OdpowiedzUsuń