Wyspani i wypoczęci ruszyliśmy dalej w drogę w kierunku słońca. Po drodze mały przystanek na stacji na jedzenie i odpoczynek. Obok zauważyliśmy ekipkę filmową. Zaraz podskoczył do nas wesoły Włoch i zaczął wypytywać gdzie jedziemy. Zaprosił nas do siebie na południe Włoch i zostawił nam numer telefonu do siebie. Następnie zebraliśmy manatki i dalej w drogę. Cała ekipa pomachała nam radośnie na pożegnanie. Reszta drogi to nadbrzeżna trasa do Monako.
Samo miasto, które każdy przewodnik opisuje jako pełne przepychu, blichtru i bogactwa nie zrobiło na nas szczególnego wrażenia. Tłoczno, gorąco,typowo turystycznie, a o zaparkowaniu samochodu można zapomnieć. Szczęśliwie udało nam się znaleść jakieś dwa miejsca na piętrowym parkingu miejskim, jednak był tak drogi, że wykupiliśmy tylko godzinkę i tyle mieliśmy czasu na zwiedzanie.
Niegdyś panował tu książe Reiner III, wbrew królewskim zasadom poślubił aktorkę - Grace Kelly, która zginęła w wypadku samochodowym. Mielśmy okazję zwiedzić ogród róż z jej pomnikiem, który został stworzony na jej cześć. Przechadzając się po uliczkach Monako trafiliśmy na porty, w których można podziwiać wielkie luksusowe łodzie. Weszliśmy schodkami na wzgórze na którym mieści się starówka, przeszliśmy się dwiema wąskimi uliczkami, zrobiliśmy parę fot i tyle. Trafiliśmy też na lądowisko helikopterów i to chyba najbardziej nas zaciekawiło z całej wycieczki do Monako. Byliśmy zmęczeni, więc nawet nie dotarliśmy do Grand Casino, które bardzo chcieliśmy zobaczyć.
Ruszyliśmy dalej już w poszukiwaniu noclegu. Minęliśmy Niceę i zaraz za nią zauważyliśmy rząd kamperów zza krzaka. Trafiliśmy na wielką kamienista plażę przy której rozbiliśmy nasze obozowisko. Rozstawilismy stolik, zjedliśmy standardowo spaghetti, nalaliśmy francuskie wino, przekąsiliśmy krewetki. Wstąpiliśmy na pobliską imprezę, która delikatnie mówiąc nas zrujnowała wejściem za 20 E, ale bawiliśmy się całkiem przyjemnie, co odbiło piętno na kolejnym dniu :).
niezły kondom na ferrari :D ...całkiem mogłabym tam mieszkać....
OdpowiedzUsuń