poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Dzień 5

Zaczął sie podróżą po wąskich, górski wstążkach nadbrzeżnych. St.Tropes widzieliśmy jedynie z daleka. Podjeliśmy decyzje, że miasta omijamy szerokim łukiem narazie. Wszystkie są podobne. Tak samo ładne i tak samo zatłoczone. 
Palcem po mapie i zdecydowaliśmy, że podjedziemy na półwysep przy Hyeres w okolice miejscowosci Giens. Podobno pięknie i podobno część pod ochroną. Trafiliśmy na małą plażę, ale znowu tak zatłoczoną, że to poezja. Skok do wody, chwila odpoczynku i dalej w trase. Po drodze mały przystanek na obiad i dalej szukanie noclegu. Wskoczyliśmy na autostradę, żeby jak najszybciej przemieścić się dalej. Autostrada między Tulonem, a Marsylią okazała się pechowa.
Michał nagle usłyszał dziwny mini stukot w silniku. Nagle stukot stał się mocniejszy. Szybka decyzja, znak przez krótkofalówkę do Kuby i Karo, szybki zjazd na pobocze. Trójkąt, awaryjne i szok. AWARIA!!!!
Kontuzja naszej westki wydała nam się dość poważa, więc Kuba i Karo wzięli nas nielegalnie na autostradzie na hol i zjechaliśmy do najbliższego miasteczka - La CIOTAT :).
Na szczęście zjazd był niedaleko i na szczęście było ogromne centrum handlowe, gdzie mogliśmy przykoczować i niepewni jutra poszliśmy spać.
















Posted by Picasa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz