Obudziliśmy się spoceni jak cholera, bo akurat stanęliśmy samochodem po najbardziej nasłonecznionej stronie uliczki Carrer de Italia, także pobudka była szokowa. Zebraliśmy się i pojechaliśmy dalej zwiedzać Barcelonę, co w temperaturze 36 stopni jest naprawdę nie lada wyczynem. Pojechaliśmy najpierw do Muzeum Miro, ale okazało się,że w poniedziałki wszystkie muzea są pozamykane, więc trzeba było zmienić plany. Za kolejny cel obraliśmy, więc Aquarium przy porcie. Ogólnie eksponaty fajne zwłaszcza tunel rybi, ale za prawie 18 euro klapki nam nie spadły.
Następnie obowiązkowo zwiedziliśmy Park Guel, ale najdłuższa ławka też takiego wielkiego wrażenia na nas nie zrobiła :), ale zobaczyć trzeba. Kolejny kierunek to Las Ramblas, która jest naprawdę sercem miasta i prawdziwym skupiskiem turystów, chociaż trzeba przyznać, że też niezłym centrum obserwacji ludzkich zachowań i zwyczajów. Cały bulwar ma około 1km i na całej jego długości coś się dzieje. Pełno na nim ludzkich rzeźb, "artystów malarzy" i handlarzy. Warto wspomnieć, że Barcelona jest znakomicie dopieszczona komunikacyjnie. Wszędzie dojeżdża metro, a jak nie metro to autobus, a jak nie autobus to na wzgórza barcelońskie można się dostać kolejką linową.
Dzisiejszego dnia zwiedzanie zajęło nam jakieś 10 godzin i jak wróciliśmy to czuliśmy ogień w łydkach, a stopy były jak baloniki. Każdy kto chce zwiedzać w takim tempie Barcelonę jak my powinien się przygotować na katorgę :) - istna droga krzyżowa, ale na pewno warto.
Następnie obowiązkowo zwiedziliśmy Park Guel, ale najdłuższa ławka też takiego wielkiego wrażenia na nas nie zrobiła :), ale zobaczyć trzeba. Kolejny kierunek to Las Ramblas, która jest naprawdę sercem miasta i prawdziwym skupiskiem turystów, chociaż trzeba przyznać, że też niezłym centrum obserwacji ludzkich zachowań i zwyczajów. Cały bulwar ma około 1km i na całej jego długości coś się dzieje. Pełno na nim ludzkich rzeźb, "artystów malarzy" i handlarzy. Warto wspomnieć, że Barcelona jest znakomicie dopieszczona komunikacyjnie. Wszędzie dojeżdża metro, a jak nie metro to autobus, a jak nie autobus to na wzgórza barcelońskie można się dostać kolejką linową.
Dzisiejszego dnia zwiedzanie zajęło nam jakieś 10 godzin i jak wróciliśmy to czuliśmy ogień w łydkach, a stopy były jak baloniki. Każdy kto chce zwiedzać w takim tempie Barcelonę jak my powinien się przygotować na katorgę :) - istna droga krzyżowa, ale na pewno warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz