poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Dzień 4

Poranek okazał się ciężki, ale skok do orzeźwiającej wody zmienił wszystko. Chwilę poplażowaliśmy, ale zaraz podjechała policja i kazali nam się ewakuować. Obraliśmy kierunek - CANNES. Jak zwykle problem z parkowaniem. Trzeba było się pokręcić 30 minut, ale dało radę. Malina stanęła lekko zadkiem na pasach za nami. Zwiedzanie zaczęliśmy od Le Croisette, czyli promenady palmowej ciągnącej się wzdłuż wybrzeża. Zmieżając w stronę czerwonego dywanu na małym placyku stoją ładne rzeźby i nie omieszkaliśmy porobić zdjęć. Przy porcie wznosi się pałac, w którym odbywają się najsłynniejsze festiwale filmowe w Cannes. Czerwony dywan leży cały rok, więc trzeba było zrobić sesje zdjęciową ( mimo że ludu pełno jak na bazarze ).
Wokoło budynku ciągnie się aleja gwiazd z odciskami znanych gwiazd z całego świata. Ja i Karo wpasowałyśmy dłon w dłoń Angeliny Jolie i o dziwo pasowała i do mnie i do Karo :). Michał przymieżył się do Sylvestra Stallone, ale miał lekkie luzy :). Parę zdjątek, parę uśmiechów i w drogę. 
Krętymi uliczkami poruszaliśmy się wzdłuż wybrzeża w kierunku St.Tropez. Zatrzymaliśmy się w małej zatoczce gdzieś w okolicach St. Raphael. Zeszliśmy ze skarpy na malutką plażyczkę z uroczymi skałkami. Posiedzieliśmy troszkę, sunshower i spać. W międzyczasie okazało się, że Karo i Kuba mają zepsutą kartę do aparatu i niestety nie mają żadnych zdjęć. No cóż - chyba ktoś nam zazdrości podróży :).































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz