środa, 25 września 2013

Dzień 1 - W kierunku słońca - Bitwa pod Wiedniem

Polska żegnała nas wyjątkowo nieładnie. Całą drogę do granicy Czeskiej ciągnął się za nami deszcz, więc pożegnanie z ojczyzną przyszło nam nad wyraz łatwo. Pierwsze kilometry dała się we znaki nie do końca przespana noc, ale cel uświęcił środki i powoli dotoczyliśmy się nad czeską Odrę. W międzyczasie nawalił licznik prędkości, ale nauczeni doświadczeniem cieszyliśmy się, że to tylko taka drobna usterka. Na stacji zakupiliśmy winietę 10-dniową za 310 koron i tym samym jako pełnoprawni użytkownicy czeskich dróg ruszyliśmy w stronę kolejnej granicy. Dalej czuliśmy się jak w czeskim horrorze, bynajmniej nie jak w komedii. Głucho wszędzie i pusto wszędzie. Czesi chodzą chyba spać z kurami, bo nie uświadczyliśmy ani jednego światełka w oknie. Parę krętych dróżek, mniejszych i większych zakrętów i znaleźliśmy się 17 km przed Wiedniem, gdzie zmróżyliśmy oczy w jednej z zacisznych, małych uliczek.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz