Dzień 21 upływał pod hasłem: lenistwo w Tarifie. Nurkowanie, plażowanie, spacerowanie i rozkoszowanie się pięknymi widokami, bo trzeba przyznać, że plaża Tarify jest najładniejszą jaką udało nam się znależć do tej pory ( na tym tripie ). Biały piasek (dokładnie taki jak u nas na Helu), lazurowa woda, może nieco zimna, ale zA to bardzo orzeźwiająca. Miasto położone jest u styku wód Atlantyku i Morza Śródziemniego i podobno jest rajem dla kitesurferów i windsurferów, czego niestety nie udało nam się doświadczyć (nie wiało). Co ciekawe: z Tarify do Tangeru (Maroko) jest raptem 13 km, co jest bardzo kuszące. Sami zastanawialiśmy sie czy by nie przeskoczyć na inny kontynent, ale cena nas zabiła (58 euro bez samochodu - 1 osoba).Afrykę zostawiliśmy sobie na innego tripa z myślą, że sam Tanger to za mało, żeby ją poczuć.
Michał spędził 3 godziny w wodzie z harpunem, żeby zdobyć dla nas obiad. Udało mu się złowić 2 małe rybki, ale za to tak smakowite, że aż kupki smakowe szalały z rozkoszy.
Wieczorkiem posiedzieliśmy jeszcze chwilkę na plaży i zmęczeni słońcem i pływaniem (wreszcie nie pracą) poszliśmy spać.
Michał spędził 3 godziny w wodzie z harpunem, żeby zdobyć dla nas obiad. Udało mu się złowić 2 małe rybki, ale za to tak smakowite, że aż kupki smakowe szalały z rozkoszy.
Wieczorkiem posiedzieliśmy jeszcze chwilkę na plaży i zmęczeni słońcem i pływaniem (wreszcie nie pracą) poszliśmy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz